Nie
pamiętam kiedy pierwszy raz zobaczyłam ducha. W końcu nie codziennie spotyka
się popalonego faceta w stroju kominiarskim, błagające żeby mu pomóc, więc
powinnam mieć tą datę zakodowaną w pamięci. Ale nie. Nie pamiętam daty tamtego
dnia, dnia który pragnęłabym cofnąć. Dnia w którym moje życie zmieniło się
diametralnie. Ale za to pamiętam każdy najdrobniejszy szczegół ze spotkania z
Panem Kominiarzem. A zaczęło się tak niewinnie.
,,Idę
szkolnym korytarzem do pracowni chemicznej. Mam w tamtej chwili okienko, a chcę
na spokojnie pouczyć się do testu z geometrii którą powinnam mieć za godzinę. W
świetlicy jest zebranie gazetki szkolnej, a w bibliotece dwójka chłopaków z 3s
wydaje dzikie odgłosy przy jakiejś grze komputerowej. Pamiętam, że panna Sparks
o 13.30 ma 2 godziny wolności, więc myślę że nikt nie będzie miał mi za złe
jeśli pół godziny spędzę ucząc się na matmę. Wdrapuje się na schody prowadzące
na 2 piętro. Sala panny Sparks znajduje się na końcu korytarza. Idąc między
ścianami pomalowanymi na zgniłą zieleń, czuję na sobie czyjś wzrok. Oglądam się
za siebie raz, potem drugi lecz nikogo nie zauważam. Z szybko bijącym sercem
wchodzę do klasy numer 31. Siadam w ławce na końcu sali, zaraz przy oknie. Chcę
mieć dobry widok do wejścia przy bramie, gdyby panna Sparks postanowiła skrócić
sobie lunch. Powolnym, mozolnym ruchem wyciągam podręcznik od geometrii. Ze
środka wypada kartka. Nie pamiętam, żebym coś tam chowała, więc schylam się po
nią. Z głową pod krzesłem zauważam za sobą parę osmolonych brązowych butów.
Przestraszona szybko podnoszę głowę zapominając, że mam nad sobą drewnianą
ławkę. Nie zwracam uwagi na ból skroni tylko od razu odwracam się do tyłu. Może
nie zauważyłam butów jak szybko siadałam – wmawiam sobie. Modlę się, żeby tam
były. Spoglądam na ziemię. Nic. Tylko czysta, wypolerowana podłoga. Serce bije
mi jak oszalałe. Długo wpatruję się w pustą przestrzeń, po czym jak z bicza
strzelił łapię podręcznik i torbę i wypadam z klasy. W tempie ekspresowym
zbiegam po schodach i wychodzę na świeże powietrze. Cały czas czuję, że ktoś
mnie obserwuje. Nie zawracam sobie swojej ciągle obolałej głowy po bliższym
spotkaniu z ławką, dalszymi lekcjami. Musze się wydostać poza teren szkoły. Idę
pod bramę, sprawdzić czy ochroniarz się gdzieś w tamtych okolicach nie szwęda.
Na moje szczęście go nie ma. Kieruję się szybkim, niespokojnym krokiem do
miasta. Mam nadzieję, że tam przestanę czuć się obserwowana. Idę szosą, kiedy
10-15 metrów przede mną, zauważam dziwny kształt. Podchodzę bliżej
zaciekawiona, jak i wystraszona. Kiedy jestem wystarczająco blisko, zamieram.
Mój oddech przyśpiesza, za to serce prawie przestaje bić. Na środku szosy stoją
zabłocone brązowe buty. Zaczynam biec, lecz miasto wydaje się takie odległe, że
dobiegnięcie wydaje się prawie nie możliwe. Nagle potykam się o kamień. Nogę
przeszywa mi ból, więc podciągam nogawkę. Widzę otwartą ranę z której wystaje
kawałek szkła po butelce z alkoholem. Mogę mieć tylko nadzieje, że nie
zainfekuje mi kończyny. Szybko spoglądam w stronę z której przybyłam. Butów nie
ma. Boję się, a serce chyba jeszcze bardziej, bo nie chce się uspokoić.
Odwracam głowę o 180 stopni. Miasto już widać. Podciągam się na rękach. Udaje
mi się wstać, więc powoli kieruje się w stronę cywilizacji. Na szczęście mój
dom nie znajduję się w centrum, lecz na miłym osiedlu na obrzeżach. W takim tempie
powinnam dotrzeć tam w 20 minut. Nagle przede mną pojawia się mężczyzna w
stroju kominiarskim. Na oko 40 lat. Ma całą popaloną skórę, a kostium zwęglony. Pod brudem i osadem, rozpoznaję że ma brązowe włosy i przenikliwe niebieskie oczy. ,,Pomóż mi przejść na druga stronę ‘’– mówi, a jego oddech śmierdzi stęchlizną.
Myślę, że to jakiś pijak lub jest umysłowo chory a ja z nim utknęłam na środku
szosy z ranną nogą i nie wiem jak się z tego wyplątać. A jeśli jest seryjnym
mordercą ? Albo gwałcicielem ? – takiego typu pytania przelatują mi przez głowę
niczym tornado, niszcząc wszystko inne na swojej drodze. Powoli go okrążam,
podczas gdy on opowiada mi jakieś niestworzone historie w których mówi, że jego
żona i dzieci ucieszą się gdy go znów zobaczą. Wreszcie mam przed sobą wolną
drogę. Nie zważając na pulsujący ból w nodze, biegnę ile mi sił Bóg dał. Minęło
zaledwie 10 sekund od mojego startu, gdy coś niezwykle silnego złapało mnie za
włosy i pociągnęło pół metra w górę. Przy uchu słyszę zgrzytliwy głos Pana
Kominiarza :
-
Chciałaś uciec ? W czasie kiedy ja opowiadam ci dlaczego utknąłem na tym
świecie z takimi bezczelnymi bachorami jak ty ?! Masz mnie wysłać z powrotem !!
– ostatnie dwa zdania krzyczy mi w twarz. Łzy płyną mi po niej wodospadem,
ale teraz najmniej się nimi przejmuje. Myślę o rodzicach. Co oni zrobią jeśli
ten psychol mnie zabije ? A Jeremy ? Mój brat zapewne będzie się obwiniał, że
nie dobrze mnie pilnował. Przed sobą mam już ten obraz: zgarbione plecy
Jeremiego, kaptur na głowie i słuchawki w uszach. Nie zwraca na nikogo uwagi.
Tylko idzie szybkim, pewnym krokiem przed siebie. W końcu dotarł tam gdzie
planował. Stoi na cmentarzu przy czarnym jak noc grobie. Meredith Vanessa Light
– zmarła zadźgana przez psychola. Łzy płyną mu po policzkach. Wyciąga z
kieszeni bordowej bluzy mały nóż kempingowy, który przykłada powoli do żył.
Nie!!!
Nie mogę już więcej na to patrzeć. Nie pozwolę żeby Jeremy miał tak umrzeć, nie
za mnie. Spoglądam w twarz swojego przyszłego kata. Chyba nie tego się
spodziewał, bo cofa się zaskoczony. Niestety zanim zdąże cokolwiek
postanowić, Kominiarz się opanowuje i znów stoi przy mnie.
-
Widzę, że się już uspokoiłaś. A więc zatem proszę powiedz mi.
Nie
rozumiem, myślę. Ale w końcu to psychol. Jego nikt nie zrozumie. Zastanawiam
się co odpowiedzieć żeby go nie zdenerwować, ale nie przychodzi mi do głowy nic
oprócz nie grzecznego :
- Co
?
Mam
nadzieję, że go nie uraziłam.
- Powiedz.
Mi. Jak. Przejść. Na. Drugą. Stronę. – wycedza każde słowo, widocznie próbując
zachować tę odrobinę cierpliwości którą zatrzymał. Nie wiem ani tym
bardziej nie rozumiem o co mu chodzi, więc odpowiadam pierwsze co
przychodzi mi do głowy.
-
No, musisz .. Yyy … zobaczyć światło.
-
Wcale nie światło !! To nie działa ! Nie widzę żadnego cholernego światła ! –
najwidoczniej pokłady jego cierpliwości właśnie się wykończyły. Podchodzi do
mnie jednym susem, łapie za kołnierz płaszcza i rzuca z niewiarygodną siłą o
drzewo, które spokojnie wegetuje przy drodze. Tak bardzo się boję, gdy zaczyna do mnie podchodzić, że nie kontroluje słów które wychodzą z moich ust.
-
Wypędzam Cię ! W imię bogini, która obdarowała mnie mocą wzroku, każę Ci
opuścić świat ludzki i zaznać spokoju w Zaświatach ! – krzyczę, a w głowie
kręci mi się od upadku.
Myślę,
że Kominiarz podejdzie do mnie i znowu zacznie świrować i wyżywać się na moim
obolałym ciele. Ale nie, on patrzy na coś przed naszymi ciałami. W końcu wytężam wzrok i widzę najpiękniejszą rzecz na świecie. Ciężko to opisać inaczej
niż biała poświata. Jasna łuna kojarząca mi się tylko z eterem. W czasie gdy ja
patrzę na paranormalne zjawisko, Kominiarz powoli do niego podchodzi. Gdy
się orientuję co robi, pragnę wejść tam razem z nim. Obraca się do
mnie i puszcza mi oczko. Muszę mieć bardzo zdezorientowaną minę, bo się
głośno śmieję. Muszę przyznać, że ma bardzo sympatyczny śmiech. Prawie
normalny.
-
Właśnie o to mi chodziło. Dziękuję, Meredith Vanesso Light. Będziesz dobrym
nekromantą. – mówi, po czym przekracza niewidzialny próg łuny. Wtedy
widzę go po raz ostatni.’’
Od
tamtego wydarzenia minęło wiele czasu, a ja duchów więcej nie widziałam.
Psycholog mówił, że mogłam mieć po prostu zmęczony organizm, a ja powoli
zaczynałam w to wierzyć . Aż do teraz. Bo po drugiej stronie ulicy stała
kobieta z wielką rubinową plamą na beżowej średniowiecznej sukni i patrzyła
wprost na mnie.
Wow...Zamurowało mnie. Chcę więcej. Świetnie piszesz. Nie znoszę takich blogów utalentowanych osób, bo później patrze na swoją historię, moich bohaterów i zastanawiam się na cholerę ja piszę te beznadziejne wypociny. A co do Meredith już ją kocham ;) Jest nekromantą... hmmm uwielbiam takie opowiadania. Połączenie duchów ze światem rzeczywistym bosko. Wciągnęła mnie ta historia od pierwszych zdań. Jestem ciekawa jak to się stało, że ona ich widzi, czyli pragnę już nowego rozdziału ;) No i ta kobieta w czerwonej średniowiecznej sukni ;) Widzę, ze przeniosłaś też swojego bloga na blogspot, myślę, ze jest o wiele fajniejszy od onetu. No i masz bardzo fajny szablon, czarny, magiczny, elektryzujący aż zaprasza by wsiąknąć tu na dłużej ;) Pozdrawiam i mam nadzieję, że za niedługo wrzucisz coś nowego ;)
OdpowiedzUsuń" Kiedy jestem wystarczająco blisko, zamieram [...]
OdpowiedzUsuńNiestety zanim zdąże cokolwiek postanowić, Kominiarz się opanował i znów stał przy mnie. [...]
[...] wycedził każde słowo, widocznie próbując zachować tę odrobinę cierpliwości którą uchronił. Nie wiedziałam ani tym bardziej nie rozumiałam o co mu chodzi, więc odpowiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy." Gryzą Ci się czasy. Na początku zaczęłaś pisać w teraźniejszym, a potem nagle, mimo iż akcja toczyła się cały czas w tym samym miejscu i można by rzec czasie, to zmieniłaś narrację na taką, którą piszesz w czasie przeszłym. Nie powinnaś tak robić, bo wtedy opowiadanie jest strasznie chaotyczne.
I "nie" z przymiotnikami piszemy osobno :)
Rozdział 1 mi się podobał. Działo się w nim. Mogłaś bardziej opisać tego mężczyznę, wiesz.. zająć się stroną waloryczną, żeby czytelnik bardziej mógł sobie wyobrazić jego wygląd. Ale jeśli oceniać po jego zachowaniu, to przerażający on był. :)
Mogłabyś mnie informować o nowych notkach w spamowniku?
http://swit-zywych-trupow.blogspot.com/ :)
Dzięki, damonvampire za pokazanie mi błędów. Poprawiłam je, mam nadzieję że dobrze. Wiem, że piszę z błędami dlatego doceniam to, że powiedziałaś mi co powinnam poprawić. A jeśli chodzi o wizualizację Kominiarza, to miałam na myśli raczej to żeby czytelnicy sami wyobrazili sobie jego wygląd. Dodałam jedno zdanie opisujące go zewnętrznie, lecz dużo nie pomogłam :) Moi bohaterowie mają istnieć tylko w waszej wyobraźni, jednakże stworzyłam stronkę o ich wyglądzie : http://meredith-light-postacie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńna bloga weszłam przypadkiem i nie żałuję, choć moim zdaniem lepiej by wyglądało, gdyby na stronie głównej był jeden post, ale to już zależy od Ciebie.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba. Masz niesamowity talent do budowania odpowiedniej atmosfery. Czułam się dokładnie tak jak Twoi bohaterowie. Bardzo lubię historie w których łączone są dwa światy: rzeczywisty i wyimaginowany. Mi to niezbyt dobrze wychodzi a ty jesteś perfekcyjna!
Pozdrawiam i zapraszam również do siebie na http://with-the-rain.blogspot.com/
Dziękuję Elfaba, za miłe słowa. Być może z niektórymi twoimi opiniami bym się sprzeczała, np. wiem, że nie piszę idealnie, ale mimo to i tak dobrze usłyszeć, że komuś się to podoba.
OdpowiedzUsuńTeż zastanawiałam się, nad tym żeby był jeden post na głównej. I przekonałaś mnie do tego. Więc pędzę to zmienić i zaraz wejdę na twojego bloga. Pozdrawiam, Avalon