Łączna liczba wyświetleń

piątek, 8 czerwca 2012

Rozdział 3



Wewnątrz chatka wyglądała, jakby nikt jej nie zamieszkiwał od lat. Mała izba z kominkiem pod ścianą, a obok kuchnia. Nie nowoczesna, ale zapewne jeszcze pożyteczna. Salonik w którym się znalazłyśmy był obskurny i zakurzony. Większość mebli było przykrytych prześcieradłami, widocznie poprzedni lokator zamierzał się wyprowadzić. Jednakże, patrząc na to wszystko, chyba nie zdążył.
Podążyłam spojrzeniem za dziewczyną, która usiadła na środku już dziurawego dywanu, w centrum salonu. Spojrzała na mnie wymownie, bym także zaznała odpoczynku. Usiadłam więc naprzeciw niej, zachowując jednocześnie odpowiedni dystans między nami. Nie wiedziałam jakie ma plany i raczej nie wolałam zaliczać w nich swojego udziału.
- Po co tu przyszłyśmy? – wypowiedziałam na głos myśli, które dręczyły mnie przez całą podróż do tego miejsca. Gdy nie odpowiedziała, powtórzyłam odrobinę głośniej. Nieznaczny uśmiech zamajaczył na jej delikatnej twarzy. Wyciągnęła w moją stronę szczupłą dłoń, tym samym nakazując bym jej zaufała. ,, O nie co to, to nie. Nie licz na to, mała ‘’ – myślałam, patrząc jej w oczy.
,, Nie bój się. Nie skrzywdzę Cię ‘’ – jej słodki głos, delikatny niczym płatki ledwo zerwanej róży, rozniósł się echem w mojej głowie.
Gdzieś w głębi mojego umysłu, zapaliło się czerwone światełko.
Nigdy nie ufaj duchom.
Jednak, pomóc jej to mój obowiązek. Nie przyszła do mnie po to, abym się chowała za drzewami jak jakiś tchórz. A poza tym, jak już jej pomogę przejść w Zaświaty, więcej jej nie zobaczę.
Zaplotłam ramiona na piersi, żeby nie zadrżeć.
- Dobra.
Ujęłam jej dłoń palcami. Dziewczynka w tym czasie głęboko odetchnęła.
- A teraz skup się. Wszystkie swoje myśli skieruj na jeden cel. – Poinstruktowała mnie.
- Na jaki cel? – spytałam z wahaniem. Nie chciałam wyjść na idiotkę przed czternastolatką. Mam swój honor.
- Na mnie. – rzekła, jakby to miało wszystko wyjaśnić.
Zrobiłam to, o co mnie prosiła. Jej osoba zajęła moje myśli. Próbowałam skupić się na jej wyglądzie, a nie przejmującym chłodzie, gdy jej skóra zetknęła się z moją.
Zamknęłam oczy i wizualizowałam ducha w swojej wyobraźni. Pomyślałam o jej jedwabistych lokach, świecących jasnością nawet w ciemnym lesie. O jej pełnej gracji sylwetce, gdy siadała na zakurzonym dywanie. W końcu o delikatnym uśmiechu, który potrafiłby zmiękczyć serce nawet największego twardziela.
Wtedy pochłonęła mnie ciemność.


* * *

Nie wiem ile czasu spędziłam dryfując w upajającej nicości. Może godzinę, dwie albo i całą wieczność. Czas się nie liczył. W końcu wśród cieni i mroków, coś ujrzałam. Obraz, myśl, wspomnienie. Ale nie moje. Widziałam niemowlę, gdy uczyło się chodzić, potem niewinne dziecko pragnące poznać świat. Na końcu była to nastolatka, poszukująca swojego miejsca na ziemi.
Ostatnim obrazem, który zarejestrował mój przemęczony umysł, była ciemna uliczka. Niebo pokrywały nocne chmury, a w oddali majaczyły cienie. I słowa mężczyzny :
-,, Przykro mi, nie chciałem tego. ’’


 * * *


W tym samym czasie, Jeremy Light niespokojnie wiercił się na szkolnym krześle. Zamartwiał się o swoją siostrę. Meredith nie przyszła dzisiaj do szkoły, co nie byłoby dziwne, jednakże wiedziała że dzisiaj jest test z WOS-u, zaliczający cały semestr. Jeśli go nie napisze może nie zdać.
Jer zauważył, że jego siostra od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje. Ciągle coś ją trapi, cały czas czymś się zamartwia. I jest smutna. Jako jej brat nie mógł pozwolić na to, żeby była przygnębiona. Chyba, że ona sama tego chce. Ale gdy tylko o tym pomyślał, wiedział że to nieprawda. ,, Mer zawsze była wiecznie uśmiechnięta, ciągle bujała w obłokach a każdą kłótnię, której była świadkiem, obracała w kabaret. Była czystą duszą. No właśnie, była. Ale stało się coś tak drastycznego, że odmieniło ją diametralnie. ‘’ – myślał chłopak, idąc wolnym krokiem na kolejną lekcję. Przechodząc przez parking dla uczniów, do kolejnego budynku w którym miał mieć zajęcia, zauważył zakapturzoną postać, stojącą na granicy lasu. Nie potrafił rozpoznać płci, pod luźnymi ubraniami. Cała postać była ubrana, zdaje się na czarno. Chciał podejść bliżej, ale ów przybyły emanował taką energią, że Jeremy nie odważył się postąpić nawet jednego kroku w jego stronę. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, osoba stojąca na skraju lasu, uniosła głowę i spojrzała prosto w oczy nastolatka. Chłopak aż sapnął z wrażenia. Mógłby wpatrywać się w te czysto fioletowe oczy, całą wieczność.
Po chwili, która zdawała się stanowczo za długa, postać ubrana na czarno zawróciła i weszła w głąb lasu.
Kiedy Jeremy nie patrzył w fioletowe tęczówki, momentalnie się ocknął. Próbował przypomnieć sobie to, co wydarzyło się przed chwilą. Gdy przebrnął przez swą pamięć i nie zauważył niczego ciekawego, ruszył do szkoły myśląc jak wydostać z Mer prawdę. Nie pamiętał o nieznajomym.


* * *

Powoli zyskiwałam przytomność. Najpierw odzyskałam czucie w palcach, a po chwili uświadomiłam sobie, że leżę plecami na ziemi. Delikatnie uniosłam powieki. Poznałam miejsce, w którym przebywałam. Przez cały ten czas byłam w drewnianej chatce, do której zaprowadził mnie duch. Zaraz, zaraz. Rozejrzałam się niespokojnie po pomieszczeniu. Ani śladu dziewczyny. Żadnej żywej duszy. Chociaż to może niewłaściwe określenie w takich warunkach.
- Halo? Jest tu kto? – zawołałam, przekonując się, że jednak jestem sama, ponieważ odpowiedziała mi jedynie głucha cisza oraz uderzające o dach krople deszczu.
- I co z tego, że pada? Nie jestem z cukru. – warknęłam zła na to, że ubrałam się tak cienko. No i w dodatku miałam na sobie ulubione trampki.
Otrzepałam się z kurzu, który zasiadł na moich ubraniach. Wyszłam na ganek i spojrzałam w ciemniejące niebo. Przesiedziałam tu cały dzień. O Boże, nie byłam w szkole – uzmysłowiłam sobie zszokowana. Prędko ruszyłam w drogę powrotną, którą o dziwo zapamiętałam. Miałam do przemyślenia ważniejsze sprawy niż szkoła.


* * *

Ta sama postać, która stałą na szkolnym parkingu, obserwowała teraz dziewczynę z czekoladowo-brązowymi włosami i delikatnymi rysami twarzy, przedzierającą się przez gęstwiny lasu. Dokładnie widział każdy jej krok i gest, kiedy ostre gałęzie chłostały ją po pięknej twarzy. Miał ochotę do niej podbiec, utulić ją i uchronić przed mrozem szczypiącym policzki. Jednak wiedział, że gdyby to zrobił zdemaskowałby się. Nie mógł zniszczyć planu. Musiał zaczekać ze swoimi emocjami i uczuciami.
- Wkrótce, księżniczko. – rzekł, po czym tak jak poprzednim razem zniknął w czeluściach lasu. 


---------------------------------------------------------------------------------------------


W końcu dodałam rozdział trzeci. Przepraszam Was, że tak późno ale miałam zabiegany tydzień. 
Dziękuję tym osobom, którym jakimś trafem, podoba się moja twórczość. Wiele znaczy dla mnie, jeśli ktoś pisze komentarz. Ale nie każdemu się chce, toteż prosiłabym o oddawanie głosu w ankiecie umieszczonej w prawej kolumnie. 
Nie wiem, kiedy dodam czwarty rozdział. Mam napisaną dopiero połowę, ale postaram się dodać do następnego weekendu.